Plazowanie ciag dalszy.

Po sniadaniu (w hotelu wykupilysmy opcje B&B dlatego kazdego rana idziemy na pyszny bufet do restauracji), udajemy sie na kolejne plazowanie. Tym razem jedziemy na jeszcze inna plaze, ktora rozni sie od tej wczorajszej jedynie tym, ze nie ma tuz przy niej wysokich hoteli. A skoro juz jestesmy przy plazowaniu w Cacun mimo ze nie ma tak wielkich fal jak na oceanie w Puerto wystepuja tutaj prady, ktore moga sie okazac niebezpieczne. Mozemy powiedziec, ze cos w tym jest.. woda tutaj faktycznie ma to do siebie ze nas lubi sponiewierac, strasznie znosi i w zasadzie nie ma na to sily ;). Dlatego tez, nie dziwi nas to, ze co chwile sa czerwne flagi zabraniajace kapieli (20 metrow na prawo chyba jest juz spokojniej dlatego flaga jest zolta^^).



Poniewaz byl to nasz ostatni wieczor a z drugiej str czekala nas dluga podroz wystapil maly konflikt co do planow (czy isc na piwo czy isc na calosc ;P). W ostatecznosci poszlysmy sie napic na plaze gdzie tak na prawde tez byla niezla impreza a nastepnie do Congo potanczyc (ale juz bez open baru). Program w Congo byl ten sam.. dlatego juz nie zrobilo to na nas juz takiego wrazenia jak przed wczoraj no i kolo 2 musialysmy sie zmywac zeby choc troche sobie pospac..

Komentarze (0)