Wczoraj wykupilysmy w biurze podrozy jednodniowa wycieczke do Hierve el Agua. Tym razem nie musimy sie o nic martwic, ze gdzies zle wysiadziemy badz, ze trzeba bedzie isc na nogach kawal drogi. Dzieki temu mialysmy okazje zaobserwowac kilka ciekawych zjawisk turystycznych. Przede wszystkim ludzie, z ktorymi jechalysmy to osoby, ktore stworzyly niemalze idealna grupe turystyczna... prosto z filmu a raczej z komedii. Mozna wiec opisac, ze w wycieczce uczestniczyli:
- malzenstwo - typowa para po 50tce, ON: hawajska koszula w palmy, kapelusz, szorty i sandaly. Duzy brzuszek, krotkie nozki swinki i oczywiscie plecaczek na dwa ramiona. ONA: wylaszczona do granic mozliwosci, torebka Dolce&Gabana z pappierosem w ręku.
- kitajec - mlody japonczyk, zachwycajacy sie kazdym liskiem i kamyczkiem i przytakujacy na kazde slowo przewodnika (mimo, ze po hiszpansku nie rozumial ani slowa), non stop robiacy zdjecia
- amerykanka - from Alaska.. robiaca artystyczne zdjecia lustrzanka od tatusia, żuła cały czas gumę
- dwóch pedałków - nic dodać nic ująć wyżelowani na maksa latynosi
- cowboy - jak z obrazka ;)
- trzy backpackerki - oczywiście w szortach i japonkach, znudzone wszystkim, zamknięte w swoim gronie na relacje z innymi uczestnikami wycieczki.
Do idealnej grupy turystycznej jak z komedii brakowalo jedynie polaka w skarpetach i sandalach zajadającego kiełbasę wiejską z reklamówi z biedronki..
W pierwszej kolejności grupa udała się mini busikiem do gospodarstwa oddalonego niecałą godzinkę jazdy od Oaxaxi, w którym miało miejsce zaprezentowanie produkcji tkanin i dywanow recznie wyrabianych. Po 15 minutowym pokazie przez nastepne 45 minut mozna bylo podziwiac te na sprzedarz i oczywiscie zakupic. W tym czasie: Kitajec robil zdjecia, Amerykanka kupila dywan do pokoju, dwoje pedalkow rowniez nie wyszlo z pustymi rekami a trzy backpackerki znudzone czekaniem na odjazd robily sobie (i innym) durne zdjęcia.
Kolejnym punktem programu była fabryka Mezcalu. Fabryka to dosc duzo powiedziane poniewaz miejsce wygladalo raczej jak kolejne gospodartwo. Mezcal czyli meksykanski alkohol (Tequilla jest jego odmianą) wyrabia sie z agawy. Po prezentacji grupa udala sie na degustacje dlatego: backpackerki oczywiscie jako pierwsze poszly probowac rozne rodzaje tequilli oraz likierow o roznych smakach na bazie mezcalu. Kitajec na poczatku dosc niepewnie z kazdym kolejnym shotem sie rozkrecal az w koncu kupil kilka butelek a nastepnie postanowil sie zaprzyjaznic z amerykanka (ktora wciaz zula gume) oraz z małżonką przy wspólnym papierosku.
W nieco lepszych nastrojach grupa udala sie do Mitli na zwiedzanie ruin. Tam zostala jednak podzielona na dwie anglo i hiszpansko jezyczne grupy. Niesamowitym szokiem bylo wiec to, ze rowniez backpackerki postanowily sie podzielic i jedna poszla szkolic swoj hiszpanski. W porze lunchu bezwatpienia nastail jeden z lepszych punktow programu dla wszystkich. Kierowca minibusa zawiozl swoich podobpiecznych do restaurcji, gdzie serwowano bufet. Tam rowniez cowboy zarzyjaznil sie z dwma pedalkami... Jedzenie bylo przepyszne i w dobrec cenie!
Ostatnim punktem programu bylo Hierve el Agua - usytuowane w gorach wapienne tarasy. Grupa jednoznacznie stwierdzila, ze zamiast kapieli w basenach woli spacer trasami widokowymi. Jak to w gorach czasem trzeba gdzies wyjść czasem zejść dlatego tez backpackerki w swoich japonkach malo co nie polamaly sobie nog a przyjazn amerykanso japonska kwitnie.. kitajec robi zdjecia lasce z Alaski i na wzajem. Po okolo 1,5 godzinnym zwiedzaniu i robieniu sobie sweet foci okolicy grupa szczesliwie wrocila do busa aby rzez następne 2 godziny wracać do Oaxaxi. Tam z kolei wszyscy porozchodzili się do swoich hoteli bądź też hosteli zadowoleni z zakupów i pięknych widoków.