W zasadzie dzien raczej polegal u nas na spaniu ;). W dzien bylo za goraco zeby gdzies wyjsc po poludniu padalo a wieczorem poszlysmy sie kapac w oceanie a potem jeszcze nie bylo w pradu w calej najblizszej okolicy przez jakies 2 godziny. Byly plany zeby isc gdzies na impreze ale niestety wszystkie kluby i bary na naszej ulicy swiecily pustkami a na Zicatele (plaze surferow) nie chcialo nam sie jechac. W ostatecznosci znowu poszlysmy spac ale.... W jednym barze karaoke od godziny 3 podglosnili muzyke wiec sie obudzilysmy... lecialy same meksykanskie kawalki takie w stylu dico polo no i tak do godziny 4 nad ranem bo potem zmienili znowu repertuar i bylo karaoke... spiewaly w kolko 3 bardzo falszujace osoby wiec podejrzewam ze w calym barze bylo ich moze z 5 a oni mimo wszystko puszczali to na fulla... to byla na prawde ciezka noc dla nas bo nie wiedzialysmy czy sie smiac czy plakac.. muzyka ucichla o 5.40!!!!