Geoblog.pl    kubki    Podróże    Meksyk - podejście drugie...    Its all about money money.. o hostelach ciag dalszy!
Zwiń mapę
2011
23
wrz

Its all about money money.. o hostelach ciag dalszy!

 
Meksyk
Meksyk, Puerto Escondido
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14728 km
 
W autokarze i za jego oknami wziaz bylo bardzo ciemno jednak po przebudzeniu okazalo sie ze jest godzina 6 rano. Nasz przyjazd do Puerto planowo mial miec miejsce o 6.20 dlatego gdy nastepnym razem otworzylysmy oczy widzac, ze jest po 7 zaczelysmy sie zastanawiac gdzie jestesmy i czy nie przegapilysmy naszego przystanka :P. Za oknem zaczelo sie rozjasniac a tereny przez ktore przejezdzalismy to byly wioski i dzungle. Na szczescie okazalo sie, ze do Puerto mamy jeszcze kawalek.

Na miejscu taksowka zabrala nas pod sam hostel. Zabookowalysmy na HW jeden z Top Rated hosteli natomiast to co zastalysmy na miejscu przeroslo nasze oczekiwania: zepsuty wiatrak (a bylo na prawde goraco), zimna wode pod prysznicem, nie mowiac o brudnej lazience i o smrodzie grzybem w pokoju ;). Jedyne o czym marzylysmy to kapiel w oceanie dlatego tez udalysmy sie w kierunku plazy. Niestety okazalo sie, ze ta rowniez nie jest zbyt blisko naszego miejsca zakwaterowania a przy naszym szczesciu do wyraznych map (ktore nam daja w hostelach) tym ciezej bylo nam na nia dotrzec. Podziwiajac dzikie dosc tereny w ogromnym upale dotarlysmy wreszcie na plaze (niemalze pusta jedynie kilku meksykanow probowalo swoich sil w starciu z wielkimi falami).

Powrot do Tower Bridge Hostel nastepnie szybka kapiel, po ktorej probowalysmy w porozumieniu z recepcja poprawic w jakis sposob nasze warunki mieszkalne. Niestety recepcjonistka, ktora tak na prawde byla jedna z dluzej pozostajacych w Puerto podrozniczek tak sie nami przejela ze nawet nie raczyla sie podniesc (lezala pod kocem na kanapie) zeby z nami porozmawiac. W ostatecznosci na odczepnego powiedziala, ze to wszystko naprawi (sie jakos). Troche zmeczone i nie do konca zadowolone z pierwszych wrazen z tak przez wszystkich zachwalanej miejscowosci wybralysmy sie taksowka do centrum (bo oczywiscie hostel znajdowal sie gdzies na odludziu). Zastanawialysmy sie co z tym wszystkim zrobic i nawet jesli znajdziemy jakies inne zakwaterowanie to czy dostaniemy z powrotem pieniadze zaplacone z gory za 3 doby. Nastapila mala rewolucja w momencie gdy znalazlysmy przytulny i czysty pokoik w hotelu Revolucion za nie wiele wieksze pieniadze niz w Tower Bridge ;). W dodatku okazalo sie, ze recepcjonista zna wloszke ktora miala miec teraz zmiane i dzwoniac do niej wszystko mialo byc wyjasnione (tzn. ze odda nam kase z wyjatkiem tych godzin, w ktorych korystalysmy z hostelu). Zadowolone wrocilysmy wiec po nasze bagaze jednak na miejscu okazalo sie ze w dalszym ciagu nie jest tak wesolo. Recepcjonistka, ktora twierdzila, ze jest wlascicielem (choc na miescie powiedzieli nam ze wlascicielem jest brytyjczyk a nie wloszka), uwazala, ze po pierwsze nie placilysmy, po drugie musimy jej jeszcze zaplacic za 1 noc i polowe drugiej, ze nie odda nam kasy bo nie ma no i ogolnie my jako klienci nie mamy nic do powiedzenia bo to ona jest OWNER :P. Zrobilo sie troszke nie przyjemnie natomiast rzekoma wlascicielka nie zdawala sobie sprawy, ze my wszystkie wiemy na jakiej zasadzie robi sie rezerwacje i wspolpracuje z Hostelworld...

Wreszcie zmeczone ta cala sytuacja udalo nam sie odzyskac czesc kasy i wrocilysmy do Revolucion. Stargane nerwy odbilysmy sobie kupujac 4 litrowe Carlo Rossi (zaraz zaraz.. pilysmy je przez 3 nastepne dni zeby nie bylo) a takze na imprezie przy plazy dla Surferow.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Daru
Daru - 2011-09-28 08:29
Pipa a nie owner!!!!!
 
 
zwiedzili 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 81 wpisów81 14 komentarzy14 23 zdjęcia23 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
08.02.2013 - 13.03.2013
 
 
05.09.2011 - 10.10.2011