Jak na porzadne katoliczki przystalo poszlysmy na niedzielna msze do katedry. Niestety okazalo sie ze nie trafilysmy z godzina (w przewodniku bylo napisane co innego a w hostelu mowili jeszcze co innego nt. godzin mszy) dlatego zalapalysmy sie jedynie na koncowke. Nastepnie dalej zwiedzalysmy miasto. W kazda niedziele duzo muzeow w miescie nie pobiera oplat wstepu dlatego zwiedzilysmy kolejno: museo Belles Artes, muzeum Diego Rivery a nastepnie muzeum poswiecone rewolucji (znajdujace sie pod pomnikiem rewolucji). Kolejno udalysmy sie na spacer w okolicy Zona Rosa. Niestety troszke nas ta dzielnica zawiodla. W ogole nie miala takiego klimatu jak w centrum. Raczej bylo tam wiele ekskluzywnych hoteli oraz wiezowcow a opisywane w przewodniku restauracje, bary i knajpki byly pozamykane. Ostatnia rzecza, ktora poszlysmy zobaczyc byl slynny pomnik El Angel na jednym ze skrzyzowan a nastepnie naszym ulubionym metrem wrocilysmy do centro historico.
Po poludniu wraz z Daria spedzilysmy troche czasu opalajac sie na hostelowym tarasie popijajac piwka. Klodia w tym czasie odpoczywala w pokoju ale pozniej dolaczyla do nas i naszych drinkow ;). Nie wiedzac nawet kiedy impreza sie rozkrecila nie mowiac juz o tym ze przejelam obowiazki DJ (czyli puszczalam muze z youtuba) a pozniej jeszcze obowiazki barmana... Tak czujemy sie w tym hostelu jak w domu!