Wreszcie budzimy sie o normalnej godzinie. Tzn. 10. Ale to zalezy i tak z ktorej strony patrzec bo w LA i tak jest godzina 8 ;). Tego dnia poznajemy miasto.. i Meksyk. Zacatecas 2 dni temu obchodzilo swoje 460 urodziny. Kazdego roku przez dwa pierwsze tygodnie wrzesnia jest tutaj wielka fiesta: Feria de Zacatecas. Trafilysmy wiec w sam jej srodek ;). Ale moze zanim troche wiecej o imprezach to jeszcze dodam, ze zrobilysmy sobie z Klaudia dzisiaj troszke zwiedzania. Bylysmy w kopalni srebra - najwiekszej w okolicy. Na glebokosc ok 300 m. zawozi turystow kolejka a nastepnie mozna podziwiac skaly z calego swiata (choc glownie z Meksyku- pozdr. dla Mary!). Nastepnie wyjechalysmy kolejna linowa na jedno ze wzgorz aby podziwiac piekne widoki miasta. Trzeba rowniez dodac ze znajdujemy sie na wysokosci 2500 mnpm. w zwiazku z czym jak nie przygrzewa sloneczko to troche nam zimno... ale nie az tak jak meksynankom, ktore chodza w kozakach i plaszczach!
Wlasciciel hostelu, w ktorym mieszkamy powiedzial zebysmy zapamietly: siesta before fiesta. W zwiazku z czym ucinamy sobie po poludniu kilkugodzinna drzemke, po ktorej jedziemy z nim na Ferie! Wszystkie uroczystosci znajduja sie kilka km od centum miasta... koncerty, kluby, bary, restauracje oraz niesamowita ilosc ludzi. Dlatego tez centrum swieci pustkami bo wszyscy sa na FERIA ;). My rowniez bawimy sie w jednym z klubow do 3 w nocy. Wspominalam o kozakach i plaszczach ale jak przychodzi co do czego (czyli impreza) to te meksykanki wszystkie porozbierane podczas gdy my ubrane w bluzy i trampki ;).