cale szczescie ze nastawilysmy sobie budziki na godz 7 bo inaczej spalybysmy caly dzien w hostelowym common room ;). Chcieli zebysmy sie wyniosly. Tak tez wiec zrobilysmy. Zabralysmy z lodowki nasze piwka i kolejne 2 godziny przesiedzialysmy na plazy podziwiajac po raz kolejny surferow ;). Nie placilysmy za nocleg w LA ani grosza wiec pozwolilysmy sobie na sniadanie w knajpie. Tym razem juz dolaczyl do nas Brian a zaraz potem odwiozl nas na lotnisko. Nie bardzo bylam pewna czy tanie linie lotnicze ktorymi mialysmy doleciec do Meksyku istnieja dlatego widzac samolot Volaris bardzo mnie to ucieszylo. Nawet nie tyle co istnieja ale okazalo sie ze standard meksykanskich tanich linii bardzo odbiega od tych naszych europejskich. Juz na pierwszy rzut oka bylo widac, ze fotele sa bardzo wygodne (o tym marzylysmy po 2 godzinach smu gdzies na kanapie) a ponadto w samolocie byly ekrany, miejsce na sluchawki (leciala nawet lepsza muza niz w American Airlines!). Obsluga tez okazala sie wysokiej klasy (jedna stewardessa nawet chciala zaoferowac swoja prywatna herbate :)). Ponadto na trasie oferowane byly przekaski. Co prawda faszerowali nas glownie chrupkami i slodyczami ale zawsze to cos. Najwazniejsze ze mozna bylo sie napic (a po tych kilku piwkach na plazy chyba tego tez potrzebowalysmy). Lecialysmy z samymi meksykancami! Oni sie dziwnie patrzyli na nas a my na nich ;). Jednak i w tym przypadku okazalo sie ze sa przyjaznie do nas nastawieni bo usmiechali sie a przy wysiadaniu jeden cowboy podawal nam bagaz.
Przy podchodzeniu do ladowania tak na prawde balam sie ze lotnisko w Zacatecas nie istnieje (rowniez ze wzgledu na fakt, ze wczesniej nie moglam znalesc ich oficjalnej strony iternetowej). Na szczescie w ostatniej chwili pojawil sie pas startowy i szczesliwie wyladowalismy.. co prawda na totalnym odludziu :D. W tym wypadku po tych wszystkich ogromnych portach lotniczych nawet milo bylo wyladowac w takim miejscu. Po odprawach wzielysmy takse do hostelu. Dzien co prawda troszke wyjety z zycia poniewaz bylysmy zmeczone. Troszke zobaczylysmy miato i sprobowalysmy pierwszych meksykanskich przysmakow. Ale hot!! Wieczorem dolapal mnie wlasciciel hostelu i zaczal czestowac welcoming shot.. skonczylo sie na 3 baniach tequilli.