A teraz historia, ktora miala miejsce po powrocie z naszego mini road trip. Kilka godzin wczesniej okazalo sie, ze jutrzejszy lot do Zacatecas zostal przesuniety z godz 8 na 12. Poczatkowo planowalysmy przeczekac jakos na lotnisku (bo przeciez uwielbiamy spac na lotniskach!), natomiast zmiana godziny przekonala nas jednak, ze tak dlugo nam sie tam nie chce siedziec. Przed wyjazdem do Parku chcialysmy przedluzyc (i tym razem nawet zaplacic) za dodatkowa noc. Problem w tym, ze wszystkie miejsca juz byly zajete ale recepcjonista zapewnil, ze jesli tylko ktos sie nie pojawi to zabookuje nam te lozka a w wersji ostatecznej i tak mozemy zostac i przeczekac w hostelu. Sek w tym ze po powrocie (kolo godz 22) piecze nad hostelem sprawowal Security Guard, ktory uparl sie, o godzinie 1 w nocy, ze musimy hostel opuscic bo juz nie jestemy goscmi (tzn ja i Klaudia bo Brian sprytnie mial gdzie spac bo z gory zaplacil za 3 noce :P). W zwiazku z tym udalismy sie w poszukiwaniu sklepu tak by zdazyc przed godz 2 zakupic WSPARCIE :D. Na ten sam pomysl wpadlo kilka innych osob a w supermarkecie tylko co kilka minut byly ogloszenia, ze pozostalo np. 10 minut do konca sprzedazy alkoholu. kolo godz 4 Security obudzil sie i znowu nas chcial wywalac ale w koncu wynegocjowalysmy ze zostaniemy do godziny 7 rano czyli zdazymy przed przyjsciem managerki (byl nia po prostu strasznie wystraszony nie to ze mu przeszkadzalysmy). A co od 7? Bedziemy sie martwic pozniej..