Ogolnie to mam juz dosc tego latania, spania na fotelach, zatkanych uszu i tej calej podrozy :P. Niestety tym razem nie moglam podziwiac widokow bo byly chmury (od czasu do czasu pojawialy sie jakies gory i pustynie). Po wyladowaniu znowu znalazlam sie na wielgachnym lotnisku (tym razem o czasie), ale na szczescie nie trzeba bylo wiele chodzic. Wsiadlam do Shuttle busa, ktory mial mnie zawiesc w okolice dworca autobusowego. Oczywiscie wysialam na zlym przystanku wiec sie troszke przeszlam. Na miejscu okazalo sie ze ostatni bus do Hermosa Beach jest o 8.45 pm. (a na str internetowej bylo napisane ze kursuja co 10 minut do 22^^). W tym wypadku bardzo sie ucieszylam ze przylecialam jednak tym wczesniejszym lotem z Dallas ;).
Zacheckinowalam sie w hostelu (a starymi dobrymi Europejskimi zwyczajami udalo sie zalatwic nocleg za free) i po wejsciu do pokoju miala miejsce sytuacja:
- hello i'm Pola
- Hi i'm Ana
-where are you from?
- Poland and you?
- o to super mozemy mowic po polsku :D
Na szczescie Ana i jej kolezanka z Turcji rowniez byly zmeczone dlatego nie kusilo mnie by isc gdzies jeszcze oprocz lozka!