Noc byla zaklocana (nie dla Poli bo spala jak niemowle) przez wiele rzeczy. M. in. pan sikajacy do doniczki obok nas (okazalo sie, ze polak po tym jak Klodia powiedziala kilka slow, ktore on zrozumial), pan od internetu (taki nasz ulubiony co siedzial obok i byl very nice), oraz ludzie spacerujacy po lotnisku, ktorzy zazdroscili nam wygodnych miejsc lezacych ]:->
Ok. godz. 7.oo Pola budzi sie lekko jeszcze wstawiona (ale umyla glowe) zauwazajac jaki ruch sie zrobil na lotnisku. Snulysmy sie jeszcze przez pare godzin dzieki czemu wiele osob (ze staffu lotniskowego) nas juz kojarzylo - patrz. film 'Terminal' z Tomem Hanksem w roli glownej.
Najwazniejszym punktem dnia dla Mary byl zakup belgijskich czekoladek (w ksztalcie muszelek i rozgwiazdy - to na pocieszenie, ze nie lecimy do Tokio) na obszarze Duty Free ;).
Tak na prawde ogrom niemieckiego lotniska zrobil na nas wrazenie w trakcie transferu do samolotu, podczas ktorego przejechalysmy ladnych kilka kilomertow podziwiajac samoloty glownie Lufthansy.
Na pokladzie w koncu od poniedzialku zjadlysmy calkiem niezly cieply posilek prawdopodobnie ostatni przez najblizsze kilka dni. Lot byl bardzo przyjemny mimo tak dlugiego czasu. Wyczekiwalysmy filmu 'Harry Potter i Ksiaze Polkrwi' jako najwiekszej atrakcji w trakcie podrozy.
Dzien wydluzyl nam sie o kilka godzin. Przylatujac na Tobago o godzinie 19 czasu lokalnego uderzylo nas w twarz przerazajace Karaibskie gorace, wilgotne powietrze. Miejsce, do ktorego sie udalysmy bylo oddalone 'walking distance' od lotniska natomiast my nie wiedzac o tym przeplacilysmy troszke za taksowke.
Zaczelo sie w sumie nie wiadomo co :D. W pokojach goscinnych znalezionych w porzewodniku Lonely Planet okazalo sie, ze nie ma miejsca. problem byl rowniez ze znalezieniem recepcji, ktora chyba gdzies sobie poszla. Na cale szczescie trafilysmy na Heather, mieszkane Trynidadu spedzajaca urlop na Tobago. Tak sie przejela nasza sytuacja, ze postanowila przeniesc sie do mniejszego pokoju udostepniajac nam jej double room. Trafilysmy na niesamowicie przyjaznych ludzi, od ktorych dowiedzialysmy sie cennych informacji. Heather zabrala nas rowniez na nocna przejazdzke autem po okolicy pokazujac (troche malo widzialysmy bo bylo juz ciemno) wazne miejsca takie jak internet, plaza czy sklepy. Zaskoczone tym jak nas dobrze traktuja postanowilysmy poczestowac ich polskim przysmakiem czyli Zoladkowa De Luxe ;).
Noc spedzilysmy w jednym dwuosobowym lozku.. ale najwazniejsze ze w koncu w lozku i wykapane!