Nasze backpacki ledwo sie dopinaja. To oczywiscie za sprawa tego, ze dokupilysmy w Tulum troche pamiatek... oczywiscie tych z mysla o rodzinie i znajomych. Do Cancun wybieramy sie jeszcze przed poludniem. Na dworcu sie okazuje, a najblizszy autokar nie ma juz wolnych miejsc dlatego czekamy godzine dluzej na nastepny. W tym czasie postanowilam skorzystac z iternetu w kafejce a przy okazji sprawdzic rozne mozliwosci zakwaterowania. Juz w tym momencie widac bardzo duza roznice w cenach porownujac Cancun do reszty kraju ;).
Po przyjezdzie na dworzec wsiadamy do taksowki, ktora zabiera nas z miasta do Zona Hoteliera. Tam podajemy kierowcy adres hotelu, ktory wydawal nam sie w miare ok ;). Nie byla to co prawda najtansza z mozliwych opcji ale na recepcji zaproponowano nam rozne znizki np w przypadku platnosci karta. Postanowilysmy wiec zostac zreszta juz wczesniej ustalilysmy ze ostatnie dni spedzamy w luksusie ;). Hotel Dos Playas znajduje sie przy plazy, ktora sie niestety okazala wielkim rozczarowaniem (bo przeciez Cancun ma podobno najpiekniejsze plaze!). Na szczescie mamy jeszcze basen, przy ktorym spotykamy polakow.
Wieczorem udajemy sie do centrum Zona Hoteliera. Znowu ceny nas troszke przytlaczaja ale znalazlysmy w koncu mala knajpke z pysznymi tacos za 'normalna cene'. Jak sie okazuje to wlasnie w Cancun jest najwiecej turystow przez caly rok. Dzieki temu we wszystkich klubach sa codziennie imprezy. My zdecysowalysmy sie na impreze w klubie Congo (na przeciwko najslynniejszego w Cancun Coco Bongo :D). Za 500 peso dostalysmy Open Bar dla dwoch osob a dla trzeciej gratis ;). A przeliczajac to na nas wszystkie wyszlo jakies 40 zl. za picie przez cala noc ;). Chyba nie musze mowic, ze impreza byla udana. W dodatku w klubie panowala swietna atmosfera. barmani i kelnerzy rozkrecali impreze a poziej bawili sie ze wszystkimi, prezentowali uklady taneczne itp. Nie mozna jeszcze pominac balonow, confetti i show, ktore trwalo przez cala noc! W gruncie rzeczy byla to zdecydowanie jedna z lepszych imprez przez cale wakacje ;). Aha... bawilysmy sie hucznie ale grzecznie!