Nadszedl dzien naszego wyjazdu. Z samego rana (czyli ok 10 :D) okazalo sie, ze Niemieckie biuro podrozy posiada specjalnie dla nas bilety do Meksyku za jedyne 1708 zl na dzien nastepny. W szale rezerwacji i kontaktowania sie z oddzialem szczecinskim okazalo sie ze ktos tuz przed nami wykupil te bilety. Szkoda tylko, ze Mary wyslala juz pieniadze przelewem (ktore potem wracaly do niej przez 2 dni).
Nasze nastroje wygladaly nastepujaco:
Mary - co sie zdarzy to sie zdarzy
Pola - w zyciu nie widzieliscie mnie tak spanikowanej
Klaudia - na kacu zycia :D
Komitet pozegnalny na RDA w Krakowie w postaci rodzicow i znajomych zachowywal sie jakbysmy mialy nigdy nie wrocic. Pierwszym naszym postojem byly oddalone o jakies 70 km. Katowice, gdzie spedzilysmy ponad godzine czekajac na autokar do Frankfurtu. Klaudia musiala kupic sobie Fante (kac zbiera zniwa).